Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.
Przysłowie chińskie
Osoby:
Pierwsze Ja
Drugie Ja
Profesor 1
Profesor 2
W pokoju przy stole lewym ramieniem do widowni siedzi mężczyzna około 55 lat – gra rolę Pierwszego Ja. Prawym ramieniem do widowni, na przeciwko Pierwszego Ja, siedzi drugi mężczyzna, jakby nieco młodszy - Drugie Ja. Na stole rozgrywana jest partia szachów. Część figur oraz pionków białych i czarnych leży na stole / białymi gra Pierwsze Ja/. Po kilkudziesięciu sekundach całkowitej ciszy odzywa się Pierwsze Ja.
Pierwsze Ja - Z każdym dniem bardziej zachwycam się ciszą. Chłonę ją jak powietrze. Przedtem nie wydawała mi się taka istotna. Właściwie nawet od niej uciekałem. Nie obchodziło mnie po co istnieje. A przecież... Pozwala dochodzić do niezwykłych miejsc, które w innych warunkach są nieosiągalne. Jej łagodny dotyk i cudowne przenikanie podpowiadają właściwy rytm oddechu. Słowa nie są wstanie tego opisać w pełni. Jakbym słyszał siebie od środka i czuł coraz wyraźniej, coraz dokładniej, magiczny puls otaczającego mnie świata. Nagle opada mgła i widzę wyraźnie wszystko to, co przedtem było nieosiągalne, niemożliwe. Rozumiem lepiej, bez tylu wahań, co w życiu naprawdę się liczy.
Drugie Ja - Wyluzuj! Gadasz i gadasz. Ciągle mnie karmisz jakimiś dziwnymi filozoficznymi wywodami. Ja nie muszę wiedzieć czego chcę. Wystarczy, że wiem, czego nie chcę. /Po chwili/
Wykonałbyś w końcu jakiś ruch.
Pierwsze Ja - Nie gorączkuj się. Po co ten pośpiech? /Opiera głowę na dłoniach wspartych łokciami na stole i przygląda się szachownicy. Nie wykonuje żadnego ruchu. Drugie Ja niecierpliwi się, wstaje odsuwając zamaszyście krzesło na bok i podchodzi do okna. Zerka przez nie w dół następnie odwracając głowę w kierunku stołu rzuca z niesmakiem./
Drugie Ja - Twój wyraz twarzy nie może bardziej odbiegać od mojego wyobrażenia o inteligencji. To nie jest gra tylko udręka! Potrafisz w pełnej krasie zaprezentować ten swój żółwi, omdlewający temperament.
/Podchodzi do barku z alkoholem, próbuje go otworzyć, ale mu się nie udaje. Po kilkunastu sekundach mocowania się z zamkiem uderza pięścią w mebel. Zaczyna nerwowo szukać klucza. Otwiera szuflady, zagląda w różne zakamarki. Pierwsze Ja uważnie i w milczeniu wszystko obserwuje, ze współczuciem kiwa głową. W końcu Drugie Ja znajduje klucz schowany za obrazem wiszącym na ścianie. Na jego twarzy pojawia się uśmiech satysfakcji. W pośpiechu kanciastymi ruchami rąk otwiera drzwiczki barku i wyjmuje butelkę z alkoholem oraz szklankę do drinków. Z rytualnym namaszczeniem nalewa do pełna, uważnie przyglądając się płynowi. Bierze dwa duże łyki, zamyka barek i chowa klucz za obrazem. Podchodzi do stołu, przysuwa krzesło, które wcześniej odsunął i na chwilę siada. Nerwowo znów popija ze szklanki, a następnie stawia ją na stole z niewielką już ilością alkoholu i wybiega z pokoju. Po dwudziestu sekundach pojawia się w przejściu między kuchnią, a pokojem z plastikowym koszem na śmieci. Grzebie w nim rękami i wyciąga trochę zgniecioną paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Zamaszystym ruchem ręki przypala chwilę wcześniej wyprostowanego papierosa i siada na progu opierając się o futrynę drzwi. Głęboko zaciąga się dymem, po czym strzepuje popiół bezpośrednio do kosza. Po minucie wstaje, bierze kosz i znika w kuchni. Za moment wraca z papierosem oraz deserowym białym talerzykiem i siada przy stole z szachami. Trzymając papierosa w kąciku ust uśmiecha się zadziornie do Pierwszego Ja. Pierwsze Ja machając ręką ogania się od dymu, a po chwili z niezadowoleniem przykrywa twarz dłońmi. Wreszcie z wyraźnym zdenerwowaniem energicznym ruchem prawej ręki wyciąga Drugiemu Ja papierosa z ust i kiepuje ostentacyjnie w talerzyku./
Pierwsze Ja - Tyle razy ci mówiłem żebyś dał sobie spokój z tym cholernym nałogiem! Nie zaprzeczysz, że przez ciebie nabawiłem się poważnych problemów z sercem i innych choróbsk.
Drugie Ja - Nie histeryzuj... Zachowujesz się jak panienka przed okresem. /Ponownie sięga po papierosa i zaczyna się nim bawić obracając w palcach./
Gdybym miał takie podejście do wszystkiego jak ty... Pewnie nigdy nie uwolniłbym się od pustki, którą proponujesz.
Pierwsze Ja - Co chcesz przez to powiedzieć ?
Drugie Ja - Pytasz naiwnie co? Naprawdę niczego nie rozumiesz, czy tylko udajesz? Przecież ty właściwie jedynie potrafisz wegetować. U ciebie niemal wszystko kończy się na jałowym myśleniu. Bycie z tobą jest zbyt przytłaczające by żyć teraźniejszością. Dlatego coraz częściej wprowadzam w krwiobieg element baśniowy. /Porozumiewawczo głaszcze się po szyi, a po chwili mówi dalej./
Boisz się zrobić konkretny ruch w prawo, w lewo. To ja zwykle podejmuję jakieś poważniejsze kroki, asekurancie!
Pierwsze Ja - Właśnie, tylko gdzie one prowadzą? Ciągle pakujesz mnie w rozmaite problemy przez tą swoją nieposkromioną ciekawość i chęć popisu. Masz zwariowany apetyt na życie. Nooo, teraz z wiadomych powodów słupek rtęci co nieco opadł.
Drugie Ja - Ale zastanów się... Jak można lepiej, głębiej poznać świat, zwłaszcza różne stany emocjonalne człowieka... Jego wzloty, upadki, różne poszukiwania... Jeszcze raz ci to powiem... Kierujesz się nieustannym lękiem przed nieznanym, pseudo racjonalisto!
Pierwsze Ja - Nie popisuj się. Nie w tym rzecz. Różnimy się całkowicie podejściem do każdej ze spraw.
Drugie Ja - Jak na to wpadłeś?! No, no, nooo... /Łapczywie bierze duży łyk alkoholu dopijając zawartość szklanki do końca./
Pierwsze Ja - To żenujące, ale ty w ogóle nie masz żadnych hamulców. Trzecia szklanka dzisiejszego popołudnia.
Drugie Ja - Zdążyłem policzyć ! Nigdy tego nie rozumiałeś i już pewnie nie zrozumiesz. Tą swoją nachalną skrupulatność mógłbyś bardziej owocnie wykorzystać jako komornik. Świetnie byś się nadawał do takiej roboty!
Pierwsze Ja - Daruj sobie te zgryźliwości. Wiesz co... W jednej chwili zagłaskujesz siebie, a w drugiej na raty wykańczasz.
Drugie Ja - Wykańczasz, wykańczasz. Czy ty w ogóle wiesz, co to jest ból ? Wiesz jak potrafi okradać z radości, z sensu życia ?! /Po chwili./
W pewnych sytuacjach bywa, że wzbogaca, tylko jakim kosztem ?! Tyyy lubisz koncentrować się na negacji. Zwłaszcza wszystkiego czego nie rozumiesz. Niestety, ale nie masz bladego pojęcia o wielu istotnych rzeczach i sprawach. Nawet nie domyślasz się ich znaczenia. Cooo, co tak się dziwnie uśmiechasz ?
Pierwsze Ja - Nic nie sprawia mi większej przyjemności jak słuchanie ciebie. Bo na normalną rozmowę, dzięki tobie, brakuje już miejsca.
Drugie Ja - Ach tak. Okey! W takim razie zrobię ci miejsce. Może zechciałbyś mi opowiedzieć o swoim bólu. Podobno każdy go doświadcza głębiej lub płycej. Wiesz co... Trochę ostatnio o tym myślałem.
Pierwsze Ja - Naprawdę? Jakoś trudno mi w to uwierzyć ? Ale nie licz na moje wynurzenia... Nie zamierzam ci się spowiadać.
Drugie Ja - Boisz się, że to wykorzystam? Dlaczego? Bo temat jest niewygodny, zbyt intymny, poniżający?
Pierwsze Ja - Dobrze wiesz, że od bólu i spraw, które się z nim wiążą ludzie uciekają w popłochu. Zresztą ty jesteś tego najlepszym przykładem. Do tej pory niespecjalnie chciałeś przywoływać i oswajać podobne zagadnienia. A jak wiadomo cierpienie jest tym trudniejsze im bardziej nie pojmujemy jego sensu. /Po chwili./
Czyżby coś się zmieniło w twoim podejściu?
Drugie Ja - Zdziwiłbyś się... Niby chwilami wykazujesz pewne zainteresowanie, ale wciąż nie możesz odgadnąć, co jest we mnie najistotniejsze. Już tyle razy próbowałem ci wyjaśnić, naprowadzić na właściwe tory. Niestety nie da się słowami opowiedzieć jak pachnie róża , choćby użyło się do tego nawet tysiące określeń.
Pierwsze Ja - Ładnie powiedziane. Cieszy mnie, że w końcu zacząłeś miewać tego typu refleksje. Przychodzi czas, kiedy trzeba pospłacać zaciągnięte długi. Nie można być tylko biorcą. / Po chwili./
Często bywa, że ludzie patrzą na to samo i widzą zupełnie co innego. Niektórzy po zobaczeniu szklanki wody z oceanu nabierają przekonania iż posiedli wiedzę jak wygląda cały ocean. /Po chwili./
Nie sądzisz, że powinniśmy się lepiej rozumieć?
Drugie Ja - Trudno było wybrać lepszy moment, zwłaszcza w sytuacji, gdy zostaje komuś kilka tygodni życia.
Pierwsze Ja - Lekarze powiedzieli, około trzech miesięcy.
Drugie Ja - Tyle też usłyszałem. Ale nie wziąłeś ich chyba na serio? Oni nie uwzględnili paru podstawowych spraw. Zamierzam przez ten czas normalnie żyć. Rozumiesz?! Tobie zależy na długości, a mnie na jakości życia. Taki malutki niuans. /Po chwili./
Zresztą co tu dużo gadać ... Służba zdrowia z każdym dniem bardziej kuleje. Im ludzie starsi tym mniej potrzebni. Niestety, coraz więcej mamy lekarzy ostatniego kontaktu.
Pierwsze Ja - Opanuj się! Zakazy masz gdzieś?
Drugie Ja - Ująłbym to bardziej wyraziście.
Pierwsze Ja - Przestań tak mówić bo upomną się o ciebie psychiatrzy. /Drugie Ja w odpowiedzi na te słowa robi dziwne miny i zaczyna się głośno śmiać. Po chwili Pierwsze Ja odwracając z dezaprobatą głowę na bok, mówi dalej jakby do ściany./
Nie bądź taki nachalnie ścieszony. Widzę, że bawi cię ta cała sytuacja.
Drugie Ja - Każdego by bawiła. We wszystkim tropisz zło. Masz jakąś uporczywą manię prześladowczą. To tobie przydałoby się dwóch silnych sanitariuszy i kaftan. /Po chwili/
Pierwsze Ja - Na ile było możliwe, starałem się wyrozumiale podchodzić do twojej bezmyślności. Nieraz sobie powtarzałem: „ Nie przejmuj się! Taka jego uroda, chaotycznego narwańca i nadwrażliwca.”
Drugie Ja - Dzięki za delikatną sugestię. Bardziej by ci odpowiadało gdybym był cały lepki od wazeliny, gdybym nieustannie wyczekiwał na twoje instrukcje, różne mądre polecenia?
/ Po chwili./
Tak się składa, że zawsze traktowałem cię z odrobiną przyjaznego lekceważenia. Dobrze wiesz... Byłem zachłanny na życie, ale dzięki temu często wzlatywałem wysoko.
Pierwsze Ja - Albo spadałeś na dno. Powiem więcej... Bywało, że dotykałeś dna od spodu! Właśnie tak niejednokrotnie kończyło się twoje umiłowanie przygody. /Po chwili./
Jak mało kto umiesz się wikłać w różne problemy. Brak ci instynktu samozachowawczego. Błądzić ludzkim jest prawem, ale nie obowiązkiem! No i oczywiście, nie do tego stopnia co ty.
Drugie Ja - Czasem lepiej zbłądzić niż zbyt nachalnie pytać o drogę.
K o n i e c f r a g m e n t u