mareks

Twórczy mechanizm filmowych obrazów najbardziej spośród wszystkich sztuk wyrażania człowieka przypomina pracę jego umysłu podczas snu. Film wydaje się być nieświadomą imitacją marzenia sennego.Luis Bunuel   

Twój koszyk jest pusty!

“Światło”


Osoby:

M.1 - mężczyzna nr 1

M.2 - mężczyzna nr 2

M.3 - mężczyzna nr 3

O.D. – opiekun dziewczyn


Pokój, w nim trzy łóżka, na których leżą trzej mężczyźni oddzieleni od siebie parawanami. Wszyscy oglądają telewizję. Ubrani są w marynarki, białe koszule, krawaty, czerwone szelki i w spodnie od piżamy. Przy każdym z łóżek stoją ozdobne kapcie: zajączki, myszki, misie. Wokół pełno porozrzucanych pustych opakowań po jedzeniu: pudełka tekturowe po pizzy, plastikowe butelki i puszki po napojach itp. Mężczyzna po lewej stronie - M.1 co chwilę chowa głowę pod kołdrę, by za moment częściowo odkrywając twarz zerkać na ekran telewizora. Z ekranu często słychać strzały z pistoletu, pojedyncze i całe serie a także ryk silników samochodowych oraz pisk opon. Mężczyzna w środku - M.2 nerwowo zmienia pozycję ciała z leżącej na siedzącą i czyści plastikowy karabin, śledząc uważnie akcję filmu. Mężczyzna po prawej stronie - M.3 ogląda również film jednocześnie obżera się prażoną kukurydzą. Pełnymi garściami pakuje ją do ust, głośno przy tym mlaskając i popijając zachłannie napój z dużej plastikowej butelki. Przy prawym uchu cały czas trzyma telefon komórkowy. Co kilkadziesiąt sekund wybucha głośnym, pustym śmiechem. Po kilku minutach na scenę wchodzi stary, obleśny opiekun dziewczyn – O.D. Ma ostry ciemny makijaż, na nogach czarne gumiaki, postać okryta jest czarnym gumowym płaszczem, na rękach czarne gumowe rękawiczki. Przed sobą prowadzi wózek na zakupy. W wózku siedzą trzy lalki z sex shopu. Podjeżdża na środek sceny, wyłącza telewizor i głośno mówi:
O.D. - No chłopcy, macie swoje przysłowiowe pięć minut.

/ Z lewej strony sceny na wersalce sadza trzy lalki. Następnie wyciąga z wózka magnetofon i stawia na mały stolik, później butelkę z alkoholem, sok w kartonie oraz szklanki./

Za godzinę dziewczyny zmieniają lokal. Czas start!

/ Patrzy na zegarek i włącza magnetofon z muzyką./

M.3- Jakiś taki typ… przytłaczający. Co nie?
/Mówi szeptem do M.1./

M.1- Nooo! Przy nim o życiu teraźniejszością szybko można zapomnieć. Depresja w czystej postaci.

M.3- Właśnie! Na pierwszy rzut oka widać, że koszmarnie zbombardowany doświadczeniami. W horrorach mógłby grać bez charakteryzacji.

M.1 – Jak się ciągnie za kimś dużo przewinień, nie tylko z młodości, gęba paskudnie wyrodnieje. Niestety, takie kontrowersyjne zajęcia przeważnie nie mają dobrych rokowań. Często już nieodwracalnie odciskają swoje piętno.

M.3 - Podobno ten problem dotyczy także niestety, niejednej pochopnie hojnej kobiety. Wiesz co mam na myśli? To taki, nazwałbym … pewien rodzaj haraczu jakie bierze życie za niepohamowane rozdawnictwo wdzięków. Mama często powtarzała moim siostrom, żeby nie były zbyt rozrzutne.

M.1 - Słusznie! Bo tym sposobem część kobiet, które chcą mieć bardzo intensywne, bardzo malownicze przygody, szybko przechodzi od wieku niewinności, optymizmu do wypalenia i zblazowanego cynizmu. ¬le się dzieje, gdy pięknym ciałem rządzi głupia głowa.

M.3 – „Facio” troszczący się o dziewczyny, to też wzorcowy przykład wypalenia. Trudno zarzucić mu jakieś zalety. Chyba zgodzisz się ze mną? Ma urodę niezwykle wyraziście meliniarską. Od pierwszego spojrzenia, kojarzy się z tym miejscem.

M.1 - Nooo! Mocno nadszarpnięty zębem czasu, ale jak sam widzisz… nadal usiłuje być esencją nocnych klimatów.

M.3 - Daj spokój z taką esencją! Przy nim podejrzewam… kobiety nie są w stanie nawet śladowo pofantazjować. To niemożliwe! Czysta tortura dla zmysłów.

/ Po wyjściu O.D. mężczyźni wychylają się z łóżek i obserwują lalki. Po szybkiej piosence, słychać spokojny, romantyczny utwór./

M.2 - Jak ja lubię ten kawałek. Ja to muszę zatańczyć!

/ Lekko sepleniąc wstaje i podchodzi do wersalki na której siedzą lalki. Kłania się tej w środku i zagaduje./

Czy my się z skądś nie znamy? Wiola masz na imię?

/ Całuje ją w rękę, spogląda uwodzicielsko i bierze do tańca. Czule przytulony, eksponuje emocje, patrzy jej głęboko w oczy. M.1 i M.3 uważnie obserwują tańczącego M.2/

M.3 - Zapowiada się niebezpieczny wieczór. Ty lubisz muzykę, czy bardziej ci chodzi o decybele?

M.1 - Musi być walnięcie. Tak żeby gałki oczne z czachy wypychało. Jak jest czad, to nie będę ukrywał… nieziemsko się jaram. Przepadam rzucać kudłami jak heavy metalowcy.

/Po chwili./
M.3 - O kurde, nie wiedziałem, że tak umie tańczyć! Niezwykła choreografia. Zaczerpnięta chyba z tańca pogo.
M.1 - Dużo zależy od partnerki. Nooo, dla mnie ekstra! Co najmniej wieczorowa szkoła baletowa przy zakładach mięsnych.
M.3 - To prawda. Kurwiszon, bo kurwiszon, ale tańczy znakomicie.
M.1 - A on jaki obleśnie zadowolony. Wiochmen jeden, nachalnie przesiąknięty folklorem. Zero wysublimowania.
M.3 - Nooo, cały jakiś taki jest… rustykalny. Do tego te jego pożerające, namolne spojrzenia … O, o ! Widziałeś teraz! Dziewczyna oddechu nie może złapać. Na klacie rozgniata ją jak truskawę.
M.1 - Ty, może i my byśmy?
M.3 - Cooo?
M.1 - Potańczyli … Nie musimy je wykonywać, a potańczyć zawsze można. Ja tam lubię sobie poszaleć na parkiecie, zwłaszcza przy ostatnim longplayu “Mazowsza”.
M.3 - Muszę się najpierw napić rozluźniacza !
M.1 - No dobra. To chodźmy.

/ Wstają z łóżek, poprawiają krawaty, zakładają kapcie i idą z tyłu za łóżkami. Podchodzą do stolika, biorą szklanki z alkoholem. Popijają powoli i przyglądają się lalkom siedzącym na wersalce. M.2 w dalszym ciągu tańczy, przytulając partnerkę. M.1 i M.3 odchodzą parę metrów od wersalki, by się naradzić. /

M.1 - Tak w ogóle podobają ci się kobiety?
M.3 - Uuu, troszkę bardzo! Oczywiście nie wszystkie. Nie lubię męskich kobiet. Są jak wojska pancerne bez możliwości odwrotu. Natomiast, kiedy są miłe, dosyć delikatne, to zawsze widzę w nich więcej piękna, niż można na trzeźwo zobaczyć. Taką mam dziwną przypadłość, typowego staroświeckiego dżentelmena. W ten sposób bym to ujął. W delikatnych sprawach jestem romantycznym, czułym brutalem. Raczej nie naciskam i zwykle kobitki stroję bez pośpiechu, ale jak już gram tooo … Wiesz o co mi chodzi?
M.1 - Nie jest to chaotyczne brzdąkanie, rozumiem?
M.3 - Coś ty, coś ty. Gram wirtuozersko na wszystkich strunach. Powiem ci, nie będę ukrywał, że pierwszy raz rzeczy smakują szczególnie. Tak uważam.
M.1 - Eee, czy ja wiem? Nigdy nie zdążam złapać smaku. Przez to narobiłem sobie nieraz kłopotu. Kiedyś nawet np. ożeniłem się. Właściwie z powodu mojego lenistwa, nastąpił ten smutny proceder. Za mało oponowałem w momencie podpisywania kwitów. Moja żona okazała się bardzo uciążliwą wersją wciąż ponawianego życiowego mandatu. Ona, z całym swoim niezaprzeczalnym talentem, pokazała mi jak może być beznadziejnie źle między mężczyzną, a kobietą. Przy niej pozostawało mi tylko myślenie o alimentach. A wszystko przez to, że tak uwznioślaliśmy, tak uwznioślaliśmy uroki bytu, aż okazało się, że jest przy nadziei. Czas na szczęście, leczy rany. W końcu po paru latach pomogła mi podjąć, jedyną słuszną decyzję… O rozstaniu! Akurat skończył się jej dosyć krótki, na szczęście, flirt z młodością. Nabrała takiej masy, jak bulterier! Normalnie…łatwiej ją było przeskoczyć, niż obejść dookoła.
M.3 - Moja eks, nie żebym się z tobą licytował… tej twojej w niczym złym nie ustępuje. Mogę cię zapewnić. Dla każdego faceta, poważnie myślącego o życiu, była kobietą dużego ryzyka. Nachalnie zabiegała o zainteresowanie mężczyzn. Nigdy w życiu żadnej książki nie przeczytała, ale ciągle miała pretensje do inteligencji, że nie chce się w niej zadomowić. Wiele zyskiwała jak milczała. Naprawdę dużo… Lubiła grać tajemniczą. Często miękkim ruchem ręki odrzucała zalotnie włosy do tyłu, wiedziała, że to się świetnie sprzedaje… a później umiejętnie w ślad za tym, posyłała powłóczyste spojrzenia. Muszę przyznać potrafiła wlewać w mężczyzn testosteron całymi strumieniami. Cóż, prawda jest niestety taka, że nie umiała panować nad swoim zachowaniem, zwłaszcza poza domem! Za każdy komplement zaraz chciała się obcym facetom odwdzięczać. Nie zliczę sytuacji kiedy padała ich łupem. Palców u rąk i nóg by brakło! Od samego początku naszej znajomości była zaskakująco bezpośrednia erotycznie. Myślałem wtedy naiwnie, że jestem tym jedynym, wyjątkowym szczęściarzem. Wkrótce jednak wybiła mnie z poczucia orginalności. Okazało się, że nie tylko u mnie dopominała się o swoją porcję uwagi. Przykro mówić, nie chcę być dosadny, ale… Eksploatowała swoje wdzięki do granic możliwości, jak kopalnię odkrywkową… ciągle nogi za piętnaście trzecia! Tak ją zapamiętałem. Przy niej czułem się jak na poligonie wojskowym. Powiem więcej… Pierwsza linia na froncie, bez możliwości odwrotu. Przez nią mi szybko seks spowszedniał, nagle zszarzał, stracił kupki smakowe. Doszło do tego, że patrzenie na nią zaczęło sprawiać mi trudną do opisania przykrość. Z trudem zwalczałem w sobie instynkt zabójcy.

K o n i e c f r a g m e n t u


COPYRIGHT © 2014 Marek S.  Marek S.     |     ALL RIGHTS RESERVED     |     Regulamin     |     Polityka Prywatności i Cookies     |     kontakt     |     Valid XHTML 1.1     Poprawny CSS!