Historia wolnego człowieka nigdy nie jest pisana przez przypadek, ale przez wybór – jego wybór.
Dwight D. Eisenhower
Scena podzielona jest na trzy osobne części, gdzie niezależnie od siebie dzieją się różne historie. Biegną one trzema odrębnymi ścieżkami akcentującymi każda inny czas, inne miejsce oraz innych ludzi. Po lewej stronie sceny /na początku sztuki zaciemnionej/ jest pokazany obskurny pokój w suterynie, mały i szary. Widoczne są dwie ściany tego pokoju – lewa oraz w głębi sceny. Na mocno podniszczonym, skrzypiącym tapczanie śpi mężczyzna przykryty kilkoma dziurawymi kocami /tapczan stoi równolegle do linii sceny/. W pomieszczeniu jest jeszcze kilka starych krzeseł, stół i niedomykająca się szafa. Małe okienko pod sufitem wychodzące na ulicę podkreśla, że pomieszczenie jest poniżej gruntu około dwa metry. Wiszący na ścianie duży kalendarz planszowy przedstawia zdjęcie, na którym są dziesiątki pni po wyciętym lesie. Na kalendarzu, w górnej jego części jest napisane, że to rok 2033. Środkową część sceny zajmuje metalowy półokrąg z prętami oraz siatką zabezpieczającą /ta część jest największa i wycofana w głąb sceny o około trzech metrów/. Ma przypominać arenę cyrkową do prezentacji tresury drapieżnych zwierząt. Z lewej wewnętrznej strony „areny” jest zamontowany „rękaw” z metalowej siatki doprowadzający do przedniej części. Jego podłoże to cienka blacha wydająca podczas przechodzenia lub przebiegania głośne, nieprzyjemne dźwięki. Wysokość „rękawa” zmusza ludzi przechodzących tamtędy do pochylania się. Początek sztuki zaczyna się od części środkowej. Prawa strona sceny zajmuje podobnie jak część lewa niewiele miejsca. Tutaj stoi drzewo około 50 centymetrów średnicy. Za drzewem oparty o jego pień plecami siedzi mistyk zatopiony w medytacji. Ma na sobie jasnobłękitną szatę. W dalekim planie widać urzekającą panoramę gór z pokrytymi śniegiem szczytami /ta część sceny na początku sztuki jest przysłonięta ciemnością/.
ŚRODKOWA CZĘŚĆ SCENY
Dwie atrakcyjne kobiety ubrane w obcisłe kombinezony w szerokie żółto-czarne pasy /poprzeczne/ sprzątają w milczeniu arenę. Powoli i ostrożnie wkładają pojedynczo do dużych czarnych plastikowych worków manekiny z pourywanymi głowami, kończynami, pokaleczonymi korpusami. Następnie kobiety wspólnie przeciągają każdy napełniony worek na zaplecze, którego nie widać. Kilka razy znikają na kilkanaście sekund. W dalszej kolejności zbierają do metalowych wiader różne porzucone przedmioty, między innymi: kije bejsbolowe, maczety, noże, młotki, kastety. Później sprzątają porozbijane szkło i wycierają z podłogi pokrytej folią kałuże oraz liczne ślady przypominające krew. Na twarzach pań widać skupienie i powagę.
Kobieta nr 1 - Nie przejmuj się tak. Przyzwyczaisz się.
/Mówi łagodnie./
Też przez to przechodziłam pół roku temu. Serce z przerażenia podchodziło mi do gardła albo potwornie mnie mdliło. Schudłam prawie dziesięć kilogramów, ale właściwie dobrze się stało, bo miałam wtedy akurat sporą nadwagę. Ty nie musisz nic zrzucać… nie masz co. „Lasencja” jesteś taka, że ho, ho, ho! Faceci na twój widok ślinią się jak buldożki.
/Mówi z uśmiechem i ostentacyjnie mierzy koleżankę spojrzeniem od stóp po czubek głowy./
Przyznaj się, gdzie odpłynęłaś?!
Kobieta nr 2 - Nie wiem, co powiedzieć... Po tej rzeźni zupełnie odjęło mi mowę.
Kobieta nr 1 - Wyluzuj! Chodź napijemy się kawy, dobrze nam to zrobi. Mamy sporo czasu. Następny „krejziol” ma się pojawić za godzinę. Ale tego znam. Był u nas kilka razy… Raczej niegroźny.
/Kobiety znikają z tyłu sceny i przez minutę słychać dynamiczne, ostre, gitarowe granie. Kiedy wracają muzyka cichnie. Kobiety siadają na przyniesionych przez siebie krzesłach i popijając kawę prowadzą dalszą rozmowę./
Kobieta nr 1 - Ze względu na szczególną klientelę, która tu przychodzi obowiązuje nas całkowita dyskrecja. Ani mru mru. W końcu za amnezję dostajemy dodatkowo całkiem niezłą forsę.
Kobieta nr 2 - Pamiętam… Niepotrzebnie mi przypominasz za co nam szefowa płaci. Już na samym początku w jasny sposób mi to zakomunikowała. Znam wszystkie obowiązujące procedury. Przeszłam bezproblemowo szczegółową weryfikację.
Kobieta nr 1 - No dobrze, dobrze… Przypomniałam tylko dla twojego dobra, bo cię lubię.
Kobieta nr 2 - Wiem, że miałaś dobre intencje… Dzięki za dotychczasową pomoc. Sama w pewnych sytuacjach bym sobie pewnie nie poradziła.
/Mówiąc to kładzie na moment przyjaźnie dłoń na dłoni koleżanki, która ma rękę na kolanach. Uśmiechają się do siebie i biorą po łyku kawy./
Kobieta nr 1 - Trzeba będzie jeszcze trochę sprzętów poustawiać…Dopijamy kawę i bierzemy się za to.
Kobieta nr 2 - Okey!
/Dopijają kawę i znikają z tyłu sceny./
LEWA CZĘŚĆ SCENY
/Mężczyzna około czterdziestoletni śpi niespokojnie rzucając się na boki. Co kilkadziesiąt sekund coś mamrocze. Są chwile, gdy próbuje krzyczeć, płakać – kaszle a później niespodziewanie nerwowo, histerycznie się śmieje. Te cykle powtarzają się kilka razy. W pokoju panuje półmrok. Trochę światła wpada przez małe okno od strony ulicy. Jest to sztuczne światło ulicznych latarni. Od czasu do czasu dochodzą głosy przejeżdżających samochodów. W pewnym momencie słychać narastające natężenie dźwięków syren o różnej częstotliwości przypominające będące w akcji samochody policyjne, karetki pogotowia i straży pożarnej. W chwili kulminacyjnej miesza się to wszystko z piskiem opon wybudzając mężczyznę. Na ścianie suteryny odbijają się pulsujące światła. Wytrącony ze snu mężczyzna sprawia wrażenie wyraźnie zaniepokojonego. Głęboko oddychając ostrożnie podchodzi do drzwi wyjściowych nasłuchuje, po czym sprawdza, czy są zamknięte. Następnie podstawia krzesło pod okno i wspinając się na palce próbuje coś zobaczyć. Jest ubrany w szary golf z dziurami na łokciach i popielate przydługie spodnie. Na jego twarzy widać lęk. Po kilkudziesięciu sekundach obserwacji kuli głowę w ramionach i ostrożnie, powoli schodzi z krzesła, odstawiając je na poprzednie miejsce. Idzie w kierunku widowni i siada na podłodze przed tapczanem. Jest zatopiony w swoich myślach. Po kilku minutach, gdy na ulicy wszystko cichnie mężczyzna wstaje, jeszcze raz podchodzi do drzwi i przez parę sekund ponownie nasłuchuje. Kolejny raz podstawia krzesło pod okno. Upewniwszy się, że zagrożenie minęło nalewa sobie z kanistra wodę do kubka i łapczywie pije. Później podchodzi do szafy i wyciąga z jej dna ukryte tam małe urządzenie elektroniczne przypominające ajpoda oraz kominiarkę. Siada na podłodze przed tapczanem w kominiarce i uruchamia urządzenie trzymane na kolanach. Po pięciu sekundach może rozmawiać./
Mężczyzna nr 1 - Ostatnio wzięli się za nasz okręg. Ostro oczyszczają, jak to oni mówią, z „chwastów”! Ludzie się boją wychodzić ze swoich mieszkań. Tak zgadza się… Posłuchaj! Teraz będę mógł częściej się odzywać, może nawet raz w tygodniu. Od kilku dni mam super szybki przenośnik z o wiele większym limitem. Ten człowiek, co mi go dał przeczuwał, że wkrótce go aresztują. Zorganizował mi obecne lokum. Tutaj jest przestrzeń… Nie da się porównać z kapsułą o pojemności sześciu metrów. Te większe też nic szczególnego. Czynsze w nich drogie niesamowicie. Powiedz krótko, co u ciebie!
/Po chwili./
Też już macie nowe obroże… Wiem, że w nich nie da się kombinować z zaniżaniem liczników zużycia tlenu, wody, białka, cukrów i tłuszczy. Można sobie tylko narobić dodatkowych, dużych problemów.
/Po chwili./
Dzisiejszej nocy go aresztowali. Świetny człowiek. Naraził się mocno, bo był po stronie ludzi. Tłumaczył, żeby nie zażywali tego świństwa z przydziałów dekadowych. Wyjaśniał jak ono niszczy, pustoszy mózg, jak zniewala i pogłębia depresję. Ale ludzie jak to ludzie… Większość się poddaje. Liczy się chwilowa ucieczka świadomości, choćby na godzinę, żeby tylko zanurzyć się w fałszywym zadowoleniu.
/Po chwili./
Oczywiście, że uważam… Dobrze. Musimy kończyć, bo nas namierzą. Za tydzień o tej samej porze.
/Wyłącza urządzenie i chowa do szafy. Wyjmuje stary płaszcz oraz buty. Po założeniu podchodzi do drzwi, otwiera je ostrożnie i wychodzi./
PRAWA CZĘŚĆ SCENY
/Za drzewem siedzi medytujący mistyk. Jest słoneczny wiosenny dzień. Słychać kojący śpiew ptaków i delikatne dźwięki harfy. Po minucie w kierunku mistyka idzie młody mężczyzna. Podchodząc bliżej kłania się nisko i pozdrawia./
Młody Mężczyzna - Mistrzu, niech Bóg ci szczęście niesie i ma cię zawsze w swojej opiece.
Mistrz - Tobie również tego życzę. Usiądź proszę.
/Mistrz wskazuje miejsce naprzeciwko siebie. Mówi ciepłym, głębokim, melodyjnym głosem./
Z czym do mnie przychodzisz?
Młody Mężczyzna - Mistrzu, od pewnego czasu nurtuje mnie pytanie jak będzie wyglądała przyszłość za dwadzieścia, czterdzieści lat?
Mistrz - Pytasz mnie, żeby zaspokoić ciekawość?
Młody Mężczyzna - Nie Mistrzu. Chciałbym się do niej jak najlepiej przygotować. Za niecałe siedem lat będziemy mieli nowe tysiąclecie. Tak dużo się teraz o tym pisze i mówi…
/Po chwili./
Mistrz - Nie znam wszystkich odpowiedzi dotyczących przyszłości. Tym bardziej indywidualnie. Są sprawy i rzeczy owiane tajemnicą, które trudno zobaczyć i dotknąć. Każdy idzie swoją drogą, własnym tempem napotykając chwile, momenty niepojęte.
/Po 30 sekundach./
Ogólnie ujmując… przestrzegałbym ludzi przed nadmiernym podziwem rozumu. Wraz z nim powinna iść w parze wrażliwość serca. Bez tego trudno jest mówić o cywilizacyjnym rozwoju. Sam techniczny postęp, doskonalenie przedmiotów i narzędzi nie poprowadzi świata we właściwą stronę. Nie jest w stanie.
Młody Mężczyzna - No właśnie Mistrzu! Prawdę powiedziawszy, boję się tego postępu technicznego. Precyzyjne roboty, wydajne maszyny coraz częściej zastępują ludzi. Choćby taka koparka… jest w stanie wykopać tyle ziemi, co dwudziestu ludzi z łopatami.
Mistrz - Albo dwustu z łyżeczkami od herbaty.
/Powiedziawszy to Mistrz sprawia, że po chwili rozmówca uśmiecha się do niego./
To nie w tym rzecz… Chodzi o bardziej sprawiedliwe rozdzielanie owoców pracy. Jeśli się pod tym względem nic nie zmieni… dysproporcje w poziomie życia będą narastać.
/Po chwili./
Historia już wielokrotnie pokazywała, że każda władza z dużymi możliwościami, gdy nie ma nad sobą żadnej kontroli, gubi proporcje spraw, zatraca zdrowy rozsądek. To jest równia pochyła prowadząca do nieszczęść.
/Po tych słowach Mistrz żegna się ze swoim rozmówcą. Ten ukłoniwszy się dziękuje i odchodzi. Po jego zniknięciu Mistrz mówi głośno jakby do siebie./
Nie na każdą prawdę są ludzie przygotowani. Wiele spraw z nie aż tak odległej przyszłości zabrzmiałaby dzisiaj dziwniej niż najśmielsze zmyślenia, które może obecnie podsunąć wyobraźnia. Pewne obszary tej prawdy mogłyby być tak przytłaczające, że ludziom trudno byłoby skupić się na teraźniejszości, na życiu codziennym.
/Minuta ciszy a po niej na scenę wbiega zdyszany mężczyzna w słomianym kapeluszu i krzyczy rozemocjonowany z daleka./
Mężczyzna w słomianym kapeluszu - Mistrzu! Drogi Mistrzu! W naszym miasteczku przed godziną doszczętnie spalił się dom jubilera. Ten przepiękny dom, najładniejszy w całej okolicy. Któż by się spodziewał, że takie wielkie nieszczęście spotka tego starego samotnego człowieka.
Mistrz - Cóż… Na niego i tak zbliża się pora… Będzie mu łatwiej umrzeć.
ŚRODKOWA CZĘŚĆ SCENY
/Dwie inne atrakcyjne kobiety ubrane w firmowe, obcisłe kombinezony w żółto-czarne poprzeczne pasy przygotowują „arenę” do dla kolejnego klienta. Nagle słychać dzwonek telefonu raz, drugi, trzeci po kilkanaście sekund./
Kobieta nr 3 - Chyba szefowa gdzieś wyszła…
Kobieta nr 4 - No to idź odbierz, jesteś bliżej. Pewnie kolejny „krejziol” ma fantastyczny pomysł na spędzenie u nas czasu.
Kobieta nr 3 - A co to mnie od kilometra płacą?!
Kobieta nr 4 - Odbierz, odbierz. Może to mąż szefowej.
/Kobieta nr 3 idzie na zaplecze. Słychać jak prowadzi rozmowę./
Kobieta nr 3 - Dzień dobry! Tu „Gniazdo szerszeni”… w czym mogę pomóc?
/Po drugiej stronie słuchawki słychać dziwne sapanie, erotyczne postękiwania, które trwają około 15 sekund./
Halo?!
Głos Erotomana - Proszę… proszę niech się pani nie rozłącza.
/Błagalny głos mężczyzny./
Jestem taki namagnesowany. Już, już niedługo będę finiszował. Jestem na ostatnim okrążeniu.
/Mówi wolno, przeciągle. Po kilkunastu sekundach Kobieta nr 3 wraca z zaplecza. Jest lekko poirytowana./
Kobieta nr 3 - Znowu jakiś „zboczek” zabawiający się organem! Na ulicy, czy w sklepie mijasz takiego, wydaje ci się miły i sympatyczny… Nachodzi cię myśl, że chętnie umówiłabyś się z nim na randkę a tu - mała traumeczka. Bestia w uśpieniu! Kiedyś poznałam takiego…
Kobieta nr 4 - Pracujesz tu czwarty miesiąc i jeszcze jest coś cię wstanie zaskoczyć? Ja takich telefonów odbieram kilka w tygodniu. Agresywnych albo na inny sposób pogiętych wariatów wciąż przybywa. Kobiety też mają tutaj całkiem niezłe udziały.
/Po chwili./
Ale dzięki takim „czubkom” nasza firma robi prawdziwą furorę! Sama widzisz jak zapotrzebowanie na tego typu usługi rośnie i forsa płynie szerokim strumieniem.
Kobieta nr 3 - Daj spokój! Nie mam nastroju. W pracy bagno w domu niewiele lepiej.
Kobieta nr 4 - A co się stało?
/Po chwili./
Myślałam, że po kilku dniach wolnych wrócisz z naładowanymi akumulatorami, zrelaksowana…
Kobieta nr 3 - Co mam ci powiedzieć… Kolejny raz rozczarowałam się mężczyzną. Potrzebowałam tego związku! Tak mi się wtedy wydawało… Nie wiem czy chce ci się tego wszystkiego słuchać?
Kobieta nr 4 - Mów, będzie ci lżej!
Kobieta nr 3 - Wiesz co… To będzie dłuższa rozmowa, przyniosę krzesła.
/Kobieta nr 3 przynosi dwa krzesła i ustawia blisko siebie. Po chwili siadają i zaczyna się dalsza część rozmowy./
Od jednych mężczyzn uczymy się, a od innych dostajemy nauczkę. Zupełnie niepotrzebnie wydawało mi się, że panuję nad wszystkim. No cóż… ewidentnie go przereklamowałam przez moją, zbyt wybujałą wyobraźnię.
Kobieta nr 4 - To tak jak ja. Doskonale cię rozumiem! Wiele razy zdarzało mi się widzieć w facetach dużo więcej, niż normalnie na trzeźwo można zobaczyć. No, ale weszłam ci w słowo.
Kobieta nr 3 - Nie szkodzi. Bardzo obrazowo to ujęłaś. Wracając do Bryana… ze względu na dzielącą nas odległość spotykaliśmy się średnio… dwa razy w miesiącu. Przy nim ogarniał mnie stan nadmiernego zakochania, pożądania zresztą też! Nie mogłam się na niczym innym dłużej skupić, poza seksualnością
/Po chwili./
Był wyjątkowym kochankiem, elokwentnym rozmówcą, a do tego natura nie poskąpiła mu urody. Tylko, że… okazał się nielojalnym, sprytnym manipulatorem, który w umiejętny sposób chciał mnie nieustannie reżyserować. Kiedy dowiedziałam się o jego zdradach, różnych kłamstwach, zadzwoniłam, żeby mu powiedzieć, że z nami koniec, że nie chcę go więcej widzieć! Nie sądziłam, że przyleci zaraz na następny dzień. Akurat byłam w domu, gdy odezwał się dzwonek przy drzwiach. Patrzę przez judasza, a to on z wielkim bukietem czerwonych róż.
/Po chwili./
Pomyślałam sobie, że nie otworzę łajdusowi, choćby nawet miał wycieraczkę pogryźć i koczować pod drzwiami całą dobę! Po paru minutach znów zaczął wydzwaniać… Chyba wcześniej musiał usłyszeć, jak krzątam się po mieszkaniu. W końcu go wpuściłam, postanawiając w stu procentach wykorzystać moje złe nastawienie. A jakże… Zaczął mnie przepraszać, zapewniać i ponownie tłumaczyć, dlaczego nie mógł być przed tygodniem. W pełnej krasie zaprezentował wzruszającą rodzinną historyjkę. Cierpliwie słuchałam. Oczy przestraszonego spaniela z każdym wypowiedzianym zdaniem robiły mu się coraz bardziej i bardziej lisie. Gdy skończył te swoje konfabulacje, powiedziałam wszystko, co wiem i pokazałam zdjęcia zrobione przez detektywa. Zdziwił się bardzo. Nigdy wcześniej nie mówiłam do niego w ten sposób. Zamaszyście otworzyłam drzwi wejściowe wskazując kierunek ręką.
/Po chwili./
Wyszedł bez słowa z głową opuszczoną, niczym skazaniec przed egzekucją. Gdy schodził z pierwszych schodów na klatce, zawołałam za nim jeszcze: Poczekaj! Mógłbyś się przez chwilę nie ruszać? – Przystanął zaskoczony i spojrzał w moją stronę z nadzieją. Trwało to nie więcej jak, dwie, trzy sekundy. A ja wtedy do niego: Dzięki! Właśnie takiego chciałam cię zapomnieć! – Po tych słowach spokojnie, jak gdyby nigdy nic zamknęłam za sobą drzwi.
Kobieta nr 4 - Pięknie mu dowaliłaś! Zasłużył sobie na takie potraktowanie.
Kobieta nr 3 - Też tak uważam. Wiesz co… inaczej się kocha z bliska, inaczej z daleka… Łatwiej gloryfikować miłość z daleka. No i tym sposobem jestem bogatsza w doświadczenia i okradziona z wielu marzeń.
Kobieta nr 4 - Pewnie tak… Wszystko ma swoją cenę. Mówi się, że miłość, to olśnienie serca kosztem zaćmienia umysłu.
Kobieta nr 3 - Właśnie! Duży uszczerbek na zdrowym rozsądku. Nie wiem, czy słyszałaś… Podobno jakiś czas temu przeprowadzono badania wśród mężczyzn, jaką kobietę chcieliby poślubić? I wiesz, co wyszło?
Kobieta nr 4 - Pojęcia nie mam.
Kobieta nr 3 - Największe zapotrzebowanie było na doświadczone dziewice!
Kobieta nr 4 - Naprawdę? Ciekawe wymogi. Ale to by oznaczało, że jesteśmy bez szans!
Kobieta nr 3 - Niestety.
Kobieta nr 4 - Podobno była premier Wielkiej Brytanii powiedziała kiedyś, że niedoświadczony mężczyzna żeni się z kobietą, którą kocha, a doświadczony kocha kobietę, z którą się ożenił.
K o n i e c f r a g m e n t u