Ważniejszy od samego dzieła jest efekt, jaki ono wywołuje. Sztuka może umrzeć, obraz może ulec zniszczeniu. Istotne jest ziarno, które zostało zasiane.
Joan Miró
A K T I
Przy długim stole konferencyjnym, pokrytym zielonym suknem sięgającym do podłogi, siedzi kilkanaście osób w maskach. Ubrani są uroczyście /mężczyźni - w garniturach, drogich koszulach oraz krawatach, kobiety stanowiące mniejszość - w kolorowych, efektownych sukienkach/. Na maskach imitujących twarze wyrażona jest powaga. Każda z osób siedzi przesadnie wyprostowana trzymając kurczowo na kolanach teczkę dyplomatkę. Wyczuwa się podniosłą atmosferę wypełnioną ciszą. Na stole przed każdą z osób stoi mała butelka z wodą mineralną i pusta szklanka. Dla wszystkich na środku stołu leży mała paczka słonych paluszków. Blisko widowni na środku sceny stoi mównica skierowana w stronę stołu prezydialnego. Po lewej stronie sceny, na balkonie, śpią dwaj starcy z długimi siwymi brodami. Opierają głowy na rękach trzymanych na puchowych, białych poduszkach leżących na balustradzie. Ci dwaj Starcy pochodzą z innego wymiaru, z innego świata, są niewidzialni i niesłyszani przez ludzi przy stole. Po prawej stronie sceny operator kamery telewizyjnej ubrany na pomarańczowo /jak przy budowie dróg/ podjeżdża ze sprzętem do filmowania blisko stołu, to znów odjeżdża. W miejscu centralnym, na krześle z najwyższym oparciem, najbardziej zdobionym, siedzi mężczyzna - Prezes, który decyduje kto w danej chwili zabierze głos przy mównicy. Tak jak krupier w kasynie kręci ruletką i po jej zatrzymaniu wypowiada numer odnoszący się do kolejnej osoby, co uzyskała prawo wypowiedzi. Widać w tych momentach narastające zaciekawienie wszystkich i poczucie rozczarowania lub ulgi, że na kogoś innego wypadło. Mężczyzna „krupier” wypowiada numer, a po chwili kilka miejsc od niego wstaje mężczyzna w białym krawacie i idzie w kierunku mównicy. Odwrócony plecami do widowni kłania się tym przy stole, nastepnie do kamery, po czym zaczyna mówić. Teraz dokładnie widać, że dolna część jego ubioru to spodnie od piżamy i ozdobne kapcie zajączki /podobnie ubrani są wszyscy ludzie przy stole/.
Mężczyzna w białym krawacie - Panie Prezesie, koledzy, koleżanki, obywatele... Nasza tu obecność jest szczególnie cenną wartością. Wartością dodaną, notabene, jak słusznie podkreślali moi przedmówcy. To wysokiej jakości namacalne świadectwo naszego rozkochania w różnych globalnych sprawach, w tym społecznych. Omawiamy je z ogromnym zaangażowaniem, z płynącą z serca spontanicznością, aż się łza w oku kręci. Tak trzymać!
/Po chwili./
Jak wiadomo polityka nie może istnieć bez odbiorców. Cieszę się, że gęstnieją szeregi wiernych konsumentów naszych najczystszych prawd. Ludzie dali sobie szansę i nas wybrali. Dzięki temu wygrali złoty los na loterii. Kochani, zróbmy meksykańską falę!
/ Od lewej strony stołu do prawej, po kolei wszyscy wstają unosząc ręce w górę i to samo w drugą stronę./
Prosiłbym delikatnie, żebyśmy nieco bardziej pochylili się nad naszymi sukcesami, których mamy nieprzebrane ilości. Niech wszyscy wiedzą ile uczyniliśmy dobra. Czasu pewnie braknie na wymienienie choćby niewielkiego procenta naszych poczynań korzystnych oraz gestów szlachetnych z jakimi wychodzimy do ludzi. Tak niesamowicie bliski jest nam los każdego obywatela, że ho, ho, ho! Mamy przygotowanych wiele wariantów, różnych koncepcji dalszego, intensywnego podnoszenia standardów życia. Jest się z czego cieszyć. Pasmo sukcesów osiągnęło imponującą długość. Systematycznie podwyższamy poprzeczkę służenia społeczeństwu. Jestem przekonany, że w gronie tak zacnych gości nasze wspólne i jakże ważne cele zostaną właściwie przedstawione i docenione.
/Po chwili mówi głośniej/
Vivat Prezes !
Ludzie przy stole - Vivat, vivat !
/Powtarzają niemal wszyscy i głośno klaszczą./
Pierwszy Mężczyzna w białym krawacie - Fakt, że tak licznie przybyliśmy tutaj świadczy niezbicie o naszym głębokim zaangażowaniu, niepohamowanej potrzebie robienia ludziom dobrze. W naszych rękach jest oczekiwana dalsza pomyślność.
/Po chwili./
Nam przypadł ten zaszczytny obowiązek, zarówno ekonomiczny jak i moralny, przedstawienia pokrótce naszych dokonań. Nie powiem nic odkrywczego... Jesteśmy na tle innych, krajem mlekiem i miodem płynącym. Nie bójmy się tych słów... To wspaniale, że społeczeństwo powierzyło nam klucz nadziei... Z pewnością tego nie pożałuje! Nie pożałuje... Dzięki naszemu przewodnictwu oczy świata zazdrośnie będą patrzeć jak pniemy się w górę, w górę i jeszcze wyżej. Kolejny raz tak trudno mi ukryć wzruszenie... Obserwuję wasze twarze... Twarze niezwykle otwarcie wyrażające troskę globalną. Szczycę się, naprawdę szczycę się tym, że mogę tu z wami być właśnie teraz. To niewiarygodne jaki mamy w sobie potencjał wspaniałych intencji, bezkresnej szlachetności. Cieszę się jak osesek mlekiem matki, że dane mi jest przed wami tutaj zabrać głos. Zawsze uważałem iż żyć należy dla innych. Tylko trzeba jeszcze zrozumieć, co oznacza słowo dla. No właśnie, co ono oznacza?
/Chwila ciszy./
To akurat najlepiej wie nasz niezastąpiony, wspaniały Pan Prezes!
/Entuzjastyczne brawa na stojąco większości osób przy stole. Prezes też wstaje, kłania się i macha entuzjastycznie rękami./
Dziękuję, dziękuję... Wszystko co robiłem i robię...
/Głośny dzwonek oznaczający, że upłynął czas wystąpienia./
Robię nie dla pieniędzy... O nie, nie, nie! Nie dla żadnych stanowisk... Ale z serca czystego dla ludu ukochanego.
/Wraca powoli do stołu z podniesioną wysoko głową i z pojedynczymi brawami. Prezes uruchamia ruletkę i wskazuje kolejną osobę, która ma zabrać głos z mównicy./
Pierwszy Mężczyzna w czerwonym krawacie - Dziękuję stokrotnie za udzielenie mi głosu.
/Poprawia maskę i krawat oraz podciąga przydługawe spodnie od piżamy. Pochyla się trochę w przód, jednocześnie wypinając pośladki w kierunku widowni. Po chwili zaczyna mówić./
Panie Prezesie, koleżanki, koledzy, obywatele... Niewielka część ludzi, ale jakaś tam, z tego co słyszałem, boryka się z pewnymi niedogodnościami, trudnościami, ponoć. A trudności jak wiadomo należy, cooo? Po ko ny wać! Nam akurat wychodzi to świetnie. Ostatnio ktoś mi zasygnalizował... Nie mogłem w pierwszej chwili uwierzyć... Ponoć istnieją, na naszym obszarze, tacy osobnicy, którzy nie mają na chleb, nie mówiąc o ekskluzywnych artykułach. No cóż... świat zna różne przypadki, pewnych przypadłości społecznych.
/Po chwili./
Bogatemu chleb pleśnieje, na szczęście biednemu jest to oszczędzone. Biedny nie musi sobie tym głowy zaprzątać.
/Po chwili./
Drodzy moi koledzy, kolegówny, obywatele... Dla znakomitej większości z nas żołądek potrafi być świetnym kompanem, ale dla co niektórych ludzi, to niestety nadal uciążliwy, uprzykrzony interesant. Wyjdźmy tym, co niektórym osobom naprzeciw. Skorzystajmy z dużej bazy doświadczeń i niezaprzeczalnie dobrych instrukcji awaryjnych... Zwłaszcza cieszmy się owocami naszej polityki prorodzinnej. Zielone światło na tym polu sprawdziło się imponująco. Rzućmy snop zielonego światła tam, gdzie jest podaż. Niech ludzie mają! Powiem coś optymistycznego jeszcze... Od dłuższego czasu intensywnie pracujemy nad paroma projektami. Na przykład konsultowaliśmy ostatnio wielkość koszyka gwarantowanego dla pacjenta... No i mamy dobre wieści. Nie jest tak duży, żeby się przedźwigać. Zapewniam, nikomu przepuklina nie grozi! W służbie zdrowia długo by wymieniać korzystne zmiany, które nieustannie następują. Jest duża szansa, że już niebawem w miastach powyżej stu tysięcy mieszkańców znowu zostaną wprowadzone całodobowe dyżury karetek pogotowia. To samo zresztą dotyczy innych dziedzin życia. Straży pożarnej oraz między innymi policji. W tym celu staramy się o pozyskanie odpowiednich funduszy z Unii Europejskiej. Chciałem się jeszcze odnieść do dróg i autostrad...
/Po chwili./
Prośby, różne sygnały oddolne, społeczne głosy są dla nas bardzo ważne. W imieniu własnym i kolegów obiecuję, że zwrócimy większą uwagę nie tylko na długość odcinków przekazywanych do użytku kołowego, ale także na szerokość, grubość i jakość kładzionego asfaltu.
/Słychać dzwonek sygnalizujący przekroczenie limitu czasowego./
Mam jeszcze jeden ważny optymistyczny akcent. Otóż będziemy zachęcać i nakłaniać wszystkich do pielęgnowania naszych tradycji regionalnych i nie tylko... Istnieje pewna, do tej pory niezrealizowana nadzieja, że na prestiżowych imprezach dla rodaków w kraju, polscy wykonawcy muzyczni, będą śpiewali swoje piosenki, w języku ojczystym! Oprócz tego, gorąco namawiam krajowych artystów, z różnych zresztą dziedzin sztuki, by zbyt pochopnie nie odrzucali lukratywnych propozycji, swojego osobistego udziału w reklamach zagranicznych, zwłaszcza tych z Europy zachodniej i USA. Oni u nas czasem występują, więc nie róbmy im afrontu, bo to nie wypada.
/Wraca na miejsce, przy akompaniamencie niewielkich braw. Część osób patrzy na teczki dyplomatki, część w sufit. Prezes kolejny raz uruchamia ruletkę i po chwili wskazuje następną osobę, która wstaje i idzie w kierunku mównicy./
Pierwszy Mężczyzna w czarnym krawacie - Przepadam za wami kochane społeczeństwo. Ja was nigdy nie wykorzystam i nie porzucę. Jestem bohaterem roku pewnej mazurskiej osady, człowiekiem miesiąca jednej z regionalnych gazet, gdzie udzieliłem ekskluzywnego wywiadu. Bywałem ikoną dnia... Mam wiele poważnych przemyśleń jak was poprowadzić do dużej satysfakcji... Przy mnie zrealizujecie się nieodwołalnie, będziecie spełnieni. Moja moc oddziaływania jaką posiadłem po latach medytacji zapewni każdemu materialny i osobisty rozwój! Potrafię skutecznie i niezwłocznie oczyszczać każdego z zaległych oraz bieżących frustracji. Mam dar umiejętnego wyposażania... Wyposażania ogromnych zasobów ludzkich w niezbędne zdolności do satysfakcji. Ja was drogie społeczeństwo nauczę mną się cieszyć. Sami zobaczycie, że we mnie ulokowane nadzieje przyniosą szybki zysk.
/Na balkonie budzą się starcy, przecierają oczy i zaczynają obserwować mównicę przysłuchując się wypowiadanym słowom./
Pozwolę sobie jeszcze raz to podkreślić... Mam dużą słabość do społeczeństwa. Lubię obcować z ludźmi, prowadzić ciekawe, konstruktywne rozmowy.
Pierwszy Starzec - Zwłaszcza przed zbliżającymi się wyborami lubisz rozmawiać, farbowany lisie. Taki dziwny zbieg okoliczności.
/Komentuje z cynizmem./
Drugi Starzec - On się dobrze czuje w polityce, tylko społeczeństwo niestety źle się czuje z nim. Niemal wszędzie po sobie zostawia spaloną ziemię.
Pierwszy Starzec - Wiesz co... Jak tak słucham, od ponad godziny, tych różnych, dziwnych gadek, płomiennych wystąpień, to nie wiem gdzie oczy podziać. Czuję się jak na balu przebierańców. Dużo fałszywej moralności i udawanych autorytetów.
Drugi Starzec - W życiu jak podczas gotowania w garnku... Często szumowiny wypływają na wierzch.
K o n i e c f r a g m e n t u